Forum Forum ogólnotematyczne.
Jeżeli tu wejdziesz zostaniesz na stałe :D
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moja wersja piekła

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum ogólnotematyczne. Strona Główna -> FUNzone
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Molik
ściemniacz



Dołączył: 07 Lis 2005
Posty: 255
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy

PostWysłany: Pon 19:04, 07 Lis 2005    Temat postu: Moja wersja piekła

nie wiedziałem gdzie to dać więc dałem to tutaj Smile

Zbudziłem się, jak zwykle, po przeraźliwym sygnale budzika. Jezu ! Dlaczego to społeczeństwo jest tak idiotycznie skonstruowane i katuje się wstawaniem i rozpoczynaniem pracy, szkoły o tak wczesnej porze. Nie pojmuję tego. Ludzie ludziom zgotowali ten los.
Po tej krótkiej myśli filozoficznej skierowałem swe kroki do łazienki w celach defekacyjno - ablucyjnych. Niestety wczoraj popsuł się bojler i musiałem się myć w lodowatej wodzie. Chrzanię powiedzenie: "zimna woda zdrowia doda". Mnie się to nie tyczy. Wprawiło mnie to tylko w zły nastrój. Został on spotęgowany wybitnie szorstkim papierem toaletowym, którego musiałem użyć. Moja biedna delikatna biała pupa stała się czerwona i lekko obolała.
Po wyjściu z łazienki udałem się do kuchni, by zjeść małe co nieco. Wczoraj skończyło się kakao i musiałem pić samo mleko. Nie wiem, jak można lubić to białe świństwo. Przecież ten płyn jest odrażający pod względem smaku, zapachu i wyglądu. Poza tym wyszedł krowie spod ogona. Wzięcie czegoś takiego do ust to bardzo wymiotna perspektywa. Do mleka kanapka z dżemem. Dżem to kolejne szajstwo, które jestem zmuszany spożywać. Zgniłe owoce, żelatyna z szalonych krów. Pychota. Nic tylko wcinać ze smakiem.

No dobra. Czas wyruszyć do szkoły. Całe szczęście nie mam daleko, tylko kilka minut na nogach. W szkole zaskoczenie. Portierka sprawdza legitymację i obuwie zmienne. Nigdy u nas tego tak rygorystycznie nie egzekwowano, a poza tym skąd się wzięła ta portierka... Nieważne. Trzeba się sprężyć bo jeszcze spóźnię się na pierwszą lekcję - informatykę. Lepiej przychodzić o czasie bo nawet za niewielkie spóźnienie przewidziana jest surowa kara. Osoba spóźniona musi zaśpiewać a capella jakąś popularną piosenkę. Obecnie królują chłopaki z O-Zone i Mandaryna, więc nie muszę mówić, jaki jest obciach. Przed salą siedzą już moi koledzy. Wszyscy się ze mną grzecznie witają. Podając rękę mówią "dzień dobry Panie kolego". Co to ma być u diabła ? Czy oni wszyscy są w jakiejś zmowie i robią sobie ze mnie w tym momencie jaja ? A poza tym, jak oni wszyscy wyglądają ? Co do jednego ubrani w garnitury. Czy dzisiaj jest jakaś uroczystość szkolna, o której zapomniałem ? Niemożliwe. To mi się chyba śni. Zresztą spytam ich, dlaczego się tak wystroili.
- Bo to szkoła i tak trzeba - kwitują krótko.
Halo. Czy jestem w ukrytej kamerze ? Sam już nie wiem. Mam nadzieję, że zaraz nie wyskoczy skądś Szymon Majewski i zacznie wykrzykiwać "mamy Cię !!!". Odkładam jednak te dywagacje bo właśnie nadchodzi nasz nauczyciel. Śmieszny pan z wąsikiem, łysiną i wyłupiastymi oczami. Za dużo siedzi przed komputerem i jego cera ma taki dziwny kolor. Pan informatyk trochę przypomina ufoludka, ale bardziej ET niż Alien.

Zaczęła się lekcja. Dziś zaczynamy Turbo Pascala. Śmieszny pan od razu złapał kredę i napisał z głowy cały program na tablicy. Zanim ktokolwiek jeszcze zaczął go przepisywać, to nauczyciel rozpoczął objaśniać.
- Tu macie dyrektywy zmiennych, dyrektywy kompilatora, dane rekordów. Reszta jest już tak łatwa, że sami do wszystkiego dojdziecie. A teraz przepiszcie to do zeszytów, następnie wpiszcie do komputerów, skompilujcie i uruchomcie. Jak skończycie, to napiszcie program łamiący zabezpieczenia komputerów Pentagonu i spuszczający wodę w sedesie w samolocie Jana Kulczyka.

No proszę. Nasz pan informatyk nie przepada za ludźmi bogatymi. Rozumiem, że ma wiele powodów do frustracji: wykonywany zawód, rozklekotany żółty maluch, którym jeździ, jego wygląd... ale żeby od razu odwoływać się do tak drastycznych metod? Nieładnie.

Dobra. Trzeba wziąć się za przepisywanie. Niestety wypisał mi się długopis. Próbuję pożyczyć od kolegi. Ten odmawia. Powód jest błahy. Użyłem złego słowa - zostaję olśniony. Zamiast powiedzieć "użyczyć", powiedziałem, jak każdy normalny człowiek "pożyczyć". Otóż pożycza to się rzeczy oznaczone co do gatunku, np. kilo węgla, szklankę cukru, pieniądze, a "użycza" rzeczy oznaczone co do tożsamości. Długopis jest oznaczony co do tożsamości - to konkretny przedmiot, więc muszę go "użyczyć". Paranoja. Prawo jest chore. Czy ten kolega nie należy do jakiejś młodzieżówki Prawa i Sprawiedliwości ? Boję się nawet pomyśleć, co by było, gdybym wyrzucił w jego obecności papierek na chodnik. 15 lat ciężkich robót to chyba adekwatna kara za taką zbrodnię.
Olewam. Wpisuję od razu na kompa. Później się pożyczy, o przepraszam, użyczy od kogoś zeszyt i przepisze. Całe szczęście informatyka kończy się szybko. Teraz trzeba udać się na wf. Znowu zaskoczenie. Przerwy między lekcjami zostały skrócone do jednej minuty. Wszyscy moi koledzy wiedzieli o tym i mieli stroje sportowe pod garniturami. Zdążyli się przebrać. W moim przypadku było to oczywiście fizycznie niemożliwe. Spóźniłem się trochę. Na sali gimnastycznej trwała już wtedy rozgrzewka. Nauczyciel wfu wysłał mnie za karę za dwór (zwany również polem), żebym sobie trochę pobiegał. 20 okrążeń wokół szkoły to idealna rozgrzewka dla spóźnialskich. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że jest środek zimy i miejscami śnieg sięga do kolan.

Fajnie było na dworze ! - powiedziałem sobie w głębi duszy wracając przemoczony i skrajnie wymęczony na salę gimnastyczną. Tu znowu kolejna głupota. Grupa ćwiczy na drążku. Trzeba robić jakieś odmyki, wymyki, zwisać głową w dół. Czy my jesteśmy jakimiś małpami i przygotowuje się nas do występów w cyrku ? Może jeszcze będą nas uczyć stać na głowie lub prosić o banany. Ale nie, nie dam mu się złamać. Nie pokona mnie ten podstarzały alkoholik w błyszczącym ortalionowym dresie. Całe szczęście biegałem prawie całą lekcję, więc załapałem się tylko na kilka minut małpowania.

Kolejna lekcja - język polski. Myślę sobie, że siądę w ostatniej ławce i pośpię trochę. Nikt się naszej polonistki nie boi. Nikt nie bierze jej na serio. O właśnie pani Ania przyszła i wpuszcza naszą klasę do sali. Pani Ania - drobniutka, słodziutka blondyneczka w okularach niczym denka od butelek (to chyba od czytania). Co ona Ci może zrobić złego ? Nie krzyknie, bo nie potrafi. Jedynki nie postawi, bo jej dobre serce nie zniosłoby tak brutalnego potraktowania ucznia. Wystarczy siedzieć cicho na lekcji i ma się spokój do matury. Pewnie się domyślasz drogi czytelniku, że dziś to bardzo mylne wrażenie. Słodka i delikatna pani Ania zmieniła się w krwiożerczego potwora. Wrzeszczy na wszystkich, bije linijką, ciągnie za uszy i stawia do kąta. Wolałem dawną panią Anię. Na dodatek polonistka zaczęła czegoś wymagać. Stwierdziła, że obijaliśmy się niemiłosiernie i teraz musimy to nadrobić. Na jutro trzeba przeczytać "Chłopów" Reymonta, a na piątek "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. Trzeba też napisać wypracowanie na temat: "Wpływ romantycznej poezji ukraińskiej na twórczość Homera w konfrontacji z barokową wizją świata". Pani jeszcze zapowiedziała w najbliższym czasie powtórzenie z całości gramatyki oraz literatury okresu od starożytności do pozytywizmu. Do matury jak znalazł !

Nie wytrzymam tego dłużej. Podejmuję męską decyzję - zrywam się. Wprawdzie mam jeszcze tylko biologię, ale dobre i to. Znów pewnie byśmy uczyli się jakieś pasjonujących rzeczy, jak budowa narządów rodnych pratchawca, albo oglądali pod mikroskopem żabi śluz. Fuj !

Portierka nie chce mnie oczywiście wypuścić i grozi sankcjami z wyrzuceniem ze szkoły włącznie. Ostrzega też, że poza szkołą czeka na mnie wiele niebezpieczeństw. Mogą mnie napaść, zabić, uprowadzić. Może mnie potrącić samochód lub spaść na głowę cegła (lub sopel), gdy będę przechodził koło jakiejś budowy. Mogę w końcu wpaść do otwartej studzienki kanalizacyjnej. Zastanawiam się tylko, dlaczego ta pani nie wspomniała nic o deszczu meteorów, powodzi stulecia, falach tsunami, zlodowaceniu, trzęsieniu ziemi, pogryzieniu przez muchy tse-tse , ataku terrorystów z Al-Kaidy czy zarażeniu katarem. Nigdy nie wiesz, co czyha za rogiem.

Całe szczęście w szatniach okna nie są zakratowane i tą drogą udaje mi się uciec.

Jestem wolny ! Muszę się trochę wyluzować, odreagować. Idę na piwo !

Podążam przez miasto i obserwuję otaczający mnie świat, mijanych na ulicach ludzi. Jacy oni wszyscy do siebie podobni. Każdy ma na sobie dres. Dominują marki Lonsdale, Pitbull, Everlast, Hooligan i Renegate. Czy ja jestem na jakieś Nowej Hucie czy co ? Nie przypomina wam to trochę obozów koncentracyjnych lub więzień, gdzie wszyscy skazani chodzili jednakowo ubrani ? Tylko patrzeć, jak ktoś podejdzie i zada niedyskretne pytanie: "za kim jesteś?". Całe szczęście u nas miasto małe i jest tylko jeden klub sportowy. A jeśli to będzie przybysz z innego miasta i przyjechał do nas trochę "zadymić" ? A jeśli nie chodzi mu o preferencje sportowe tylko polityczne ? SLD, PO, PiS, LPR, Samoobrona... A jeśli nie będzie mu chodzić o politykę na szczeblu krajowym tylko lokalnym ? Kogo wybierałem na burmistrza, starostę... ? Wybór jest trudny, setki możliwości. Co w takim razie odpowiedzieć, aby wyjść cało z opresji (i nie rozstać się ze swoim telefonem komórkowym). Nic nie mówić tylko uciekać - to chyba najwłaściwsze rozwiązanie.

Do sklepu "U pana Staszka" dochodzę cały i zdrowy. Gdzie są Marian i Heniek - dwaj najtwardsi miastowi żule, prawdziwe herbatniki ? Ci dwaj panowie zawsze tu przecież stali. Nie straszne im deszcze, śnieżyce i burze. Nie straszne huragany i zawieje. Oni zawsze tu byli, stali się nieodzownym elementem tego krajobrazu. Zawsze z butelką "Czerwonego Ułana" - wyśmienitego wina o znacznej zawartości orzeźwiającego dwutlenku siarki i smaku palonej opony. Pewnie zapili się jakimś metanolem, bo nie wierzę by zgarnęła ich Straż Miejska. Nieważne.

Wchodzę do sklepu. Jest dobrze. Sprzedaje dzisiaj mój trochę starszy kolega z ulicy. Kupię więc alkohol bez żadnych problemów... Chwila. Co ja wygaduję ? Przecież nigdy nie miałem z tym problemów. Nikt z moich znajomych nie miał. Niech żyje kapitalizm ! Balcerowicz musi zostać ! Kocham ten system. Ludzie w pogoni za kasą są gotowi na wszystko. Jedzenie żywych robali, skoki z mostów, bzykanie się w wannie z dopiero co poznanym facetem, obściskiwanie tranzystora Miriam, a nawet sprzedawanie nieletnim alkoholu. Quo vadis współczesny świecie ?

Podchodzę do lady i witam się serdecznie. Proszę o kilka piw.

-A masz 18 lat ? Proszę pokazać dowód osobisty - słyszę z ust mojego kolegi.

Zbaraniałem. Przecież on dobrze wie, że jeszcze tyle nie mam. Jaja sobie robi - taki z niego zgrywus. Nie raz przecież piliśmy razem winka pod mostem lub w jakiś krzakach.

-Nie wygłupiaj się stary i dawaj to piwo - kwituję śmiechem jego prośbę.

-Jeśli nie masz 18 lat to nie mogę sprzedać ci alkoholu - byłoby to przestępstwo. Jeżeli nic innego nie kupujesz to proszę cię, opuść grzecznie sklep. Nie rób awantury, bo zawołam policję.

Kompletnie zbity z tropu postanawiam wrócić do domu. Niezaspokojony głód alkoholowy zamierzam zaspokoić jedzeniem. Obiadu jeszcze nie ma, muszę trochę zaczekać. Dla zabicia czasu włączam telewizję. Uruchamiam dekoder Polsatu. Pilotem wybieram kanał 34 - mam tam 4fun.tv. Mam nadzieję, że puszczają właśnie jakąś fajną muzę. Jak nie, to szarpnę się i wyślę smsa, aby wybrać teledysk. To w końcu tylko 1,22 zł. Jest jednak mały problem. Znajduję informację, że 4fun stała się stację stricte hip-hopową. Na liście tylko Liber, Doniu, Jeden Osiem L. Taka muzyka teraz najlepiej się sprzedaje i z puszczania hip-hopu stacja ma największy zysk. Właśnie leci kawałek Sidneya Polaka i Pezeta "Otwieram wino". Zastanawiam się, czy perkusista T-love nie ma jakiś problemów z alkoholem (bo że Muniek ma przepity głos to chyba każdy wie). Poprzednią piosenkę miał o piciu tekili i podrywaniu nastolatek na czacie. Śpiewał, jak to po kilku głębszych wszystko zaczynało mu się mylić. Może to sygnał, aby udać się do klubu AA. Kto wie, czy jego następny kawałek nie będzie szedł na przykład tak:

Piję browara pod monopolowym,
Idzie Straż Miejska, oni idą na łowy,
Trzeba się zwijać, zwiewamy Stary !
Bo oni mogą dać nam jakieś kary.

Olać 4fun. Całe szczęście mam jeszcze kanał VIVA Polska. No niestety tu też zaszły małe zmiany. Ponieważ "rynek" hip-hopu przejęło w całości 4fun, to VIVA musiała przerzucić się na wracające do łask disco-polo. Jeszcze większy obciach. Zaszły też zmiany personalne. Wszystkie prezenterki zostały zwolnione. Został Daro - koleś, który do swojego psa mówi: Ziom (wyraz pyska tego biednego zwierzaka mówi wszystko - zabierzcie mnie od tego debila). Myślę, że tą sprawą powinni zainteresować się jacyś Zieloni, Animals lub Klub Gaja. Poza Darkiem swe pozycje utrzymali Wujek Samo Zło i Człowiek Nowej Ery. Musieli się tylko przekwalifikować z hip-hop(olo) na disco-polo. Dodatkowo WSZ musiał zmienić pseudonim. Poprzedni był zbyt brutalny. Teraz występuje jako Wujek Pomocna Dłoń. Właśnie leci prowadzony przez nich wywiad z DJ Witusiem, prosto z remizy w Krzepicach. Widać w tle bausujące rumiane dziołchy i zdrowych, krzepkich chopaków. Tłum szaleje słysząc kolejne słowa hiciora: "dziewiętnaście miał lat...".

Nie, nie mogę tego słuchać. Zmieniam kanał. Mam nadzieję, że przynajmniej na Polsat Sport będzie coś ciekawego. Może jakiś boks, żużel, albo mecz.

Mam szczęście - jest mecz.

Mam pecha - to liga polska.

Oglądam chwilę i o mało co nie zasypiam na siedząco. Trzeba bowiem wiedzieć, że nasza liga piłki kopanej ma to do siebie, że nie ważne, jaki mecz oglądasz: Wisła Kraków - Legia Warszawa czy Junior Szarlejka - Grom Cykarzew, poziom i emocje są na tym samym poziomie. Siedzę jeszcze chwilę i patrzę, jak 22 dorosłych facetów w krótkich spodenkach gania za powietrzem opakowanym w kawałek skóry (mniej inteligentnym wyjaśnię, że chodzi mi o piłkę). OK. Szybki rajd po pozostałych kanałach. Może będzie coś godnego uwagi.

Znajduję jednak tylko: "Raj" - program dla młodzieży, "Moda na sukces" - 17632 odcinek telenoweli, "Podróż do Ziemi Obiecanej" - serial obyczajowy, "Ziarno" - program redakcji katolickiej dla młodzieży, "Transmisja mszy świętej z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie Łagiewnikach" - nie wymaga komentarza, "Łowca boskiej cząstki" - reportaż, "Plebania" - serial obyczajowy (czyli totalna indoktrynacja), "Przez sport do Chrystusa" - reportaż, "Anioł przychodzi wieczorem" - serial, "Między ziemią a niebem" - magazyn (ciekawe o jakiej tematyce). Wyłączam telewizor, bo kto wie, czy nie trafię jeszcze na "Pana Tadeusza", "Ogniem i mieczem" czy może jakiś przegląd filmów Gustawa Holoubka.

Idę do kuchni. Matka krząta się przygotowując obiad. Dziś będą moje ulubione kotlety schabowe... tak mi się jeszcze dzisiaj rano wydawało. Kotlety będą, ale sojowe. Matce coś odbiło i wprowadziła zdrowy tryb odżywiania. Będzie teraz na nas testować wszystkie możliwe diety znalezione w jakiś babskich gazetach. Koszmar. Jestem głodny. Obiadu jeszcze nie ma, więc szukam czegoś do jedzenia w szafkach. Matka w ramach oszczędności zaczęła kupować wszystko na bazarze. To tylko szczegół, ale te produkty pochodzą z jakiegoś Azerbejdżanu czy Bangladeszu i są n-tej jakości. Poza tym opakowania są opisane w jakiś egzotycznych językach. Choć nawet ładnie wyglądają te ich szlaczki. Zaczynam wszystkie otwierać w poszukiwaniu czegoś zjadliwego. No, ale podpaskami to ja się nie najem - stwierdzam otwierając ładnie wyglądającą paczkę. Po chwili znajduję jakieś ciasteczka.

Siadam do stołu i zaczynam jeść.

Zamieram, a ciastko staje mi w poprzek gardła.

Nie wierzę własnym oczom - nad drzwiami widzę krzyż.

Skąd się tu wziął, nigdy go tu na stałe nie było (tzn. zawieszało się go tylko, jak ksiądz chodził po kolędzie). I co słyszę ? To przecież Radio Maryja. Czy moi rodzice na głowy podupadali ? Ktoś im mózgi przeszczepił ? Do tej pory wyznawali tylko i wyłącznie czerwony kolor. Z dumą pokazywali mi kiedyś legitymacje PZPR. Z łezką w oku wspominali czasy Gierka. To pewnie w ramach nawrócenia przestało się kupować w tym domu "Nie", a zaczęło "Niedzielę". Sprawdzam to niezwłocznie. Nie pomyliłem się dużo. Nie ma wprawdzie "Niedzieli", ale jest "Rycerz Niepokalanej". Matka przerywa gotowanie, biegnie do pokoju i włącza telewizor.

-Prawiem zapomniała - ma wyrzutu sama do siebie.
-O czym ? - pytam.
-Dzisiaj zaprzysiężenie prezydenta Andrzeja Leppera.

Nie mówię nic. Rozlega się tylko dźwięk uderzenia mojej szczęki o podłogę. Przecież prezydentem jest Aleksander Kwaśniewski. Zostało mu jeszcze kilkanaście miesięcy rządzenia. Czy ja coś przespałem ? Nigdy specjalnie nie interesowałem się polityką, ale ta sytuacja jest dla mnie prawdziwym szokiem.

Proszę matkę, aby objaśniła mi wszystko. Po kilku minutach nie mogę uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem. Sytuacja jest następująca. W Polsce rządzi obecnie jedna partia - Sprawiedliwa Samoobrona Katolicko - Narodowa. Powstała z połączenia Ligi Polskich Rodzin, Samoobrony oraz Prawa i Sprawiedliwości. Ma 458 miejsc w Sejmie (nie zapominajmy o Mniejszości Niemieckiej). Premierem został Roman Giertych, a prezydentem Lepper. Aby główny koalicjant, Prawo i Sprawiedliwość, nie czuł się pokrzywdzony to utworzono na wzór amerykański urząd wiceprezydenta. Braci Kaczyńskich jest dwóch. Gdyby tylko jeden był wiceprezydentem to drugi czułby się pokrzywdzony. Specjalnie dla nich utworzono więc drugie, równorzędne stanowisko. Taka sytuacja ma nie trwać jednak długo, gdyż są poważne plany podporządkowania Polski Watykanowi. Z ramienia papieża Rzeczpospolitą będzie rządził namiestnik. Na początek Glemp.

Nie dobrze mi. Zakrywam dłonią usta i biegnę do łazienki.

Wymiotuję...

Słyszę znajomy głos. Pyta, czy żyję, czy wszystko w porządku... Zaraz...
To nie głos mojej matki tylko koleżanki z grupy.
Jestem starszy.
Nie jestem już licealistą ale studentem.
Rozglądam się - nie jestem w swojej łazience.

Wychodzę.

Jestem na imprezie.
Mdli mnie.
W głowie się kręci ( skąd tutaj helikopter ? )

Mam problemy z utrzymaniem równowagi.

Umysł pracuje jednak sprawnie. Analizuję, syntezuję, uogólniam, abstrahuję, porównuję. Powoli składam wszystkie fakty.

To był tylko sen.
Nie, to złe słowo.
To był zły duch,
zakodowane w podświadomości traumatyczne wspomnienia.
Mara.
Zwid - spowodowany wypiciem zbyt dużej ilości taniego alkoholu niewiadomego pochodzenia.

Całe szczęście to się już skończyło. Teraz czeka mnie tylko wyleczenie kaca giganta. Będzie to jednak najprzyjemniejszy kac, jakiego miałem w życiu. Teraz będzie źle, będzie piekło, ale jakie przyjemne piekło w porównaniu z tym całym absurdem w jakim uczestniczyłem (brakowało tylko powołania do wojska).

Jeśli prawdziwe piekło istnieje i kiedyś tam trafię, to mam nadzieję, że diabły będą mnie dźgały widłami i gotowały w garnku ze smołą, a nie poddawały takim torturom intelektualnym, jak podczas mojego zwidu alkoholowego. Niech żyje normalne fizyczne cierpienie, Niech się święci ból głowy i wymioty. Niech będzie źle, zwyczajnie, jak do tej pory. Tego sobie i wszystkim podobnie myślącym życzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Afro
turysta



Dołączył: 29 Paź 2005
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:40, 07 Lis 2005    Temat postu:

Genialna wizja a najlepsza to jest lekcja wfu.
A morał tej historyjki to nie pij taniego alkoholu niewiadomego pochodzenie bo trafisz tam gdzie jest gorzej niż w piekle????




P.S Wielki brat jest pod wrażeniem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum ogólnotematyczne. Strona Główna -> FUNzone Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin